Ostatnimi czasy sporo się nainstalowałem Windows na moim komputerze stacjonarnym. Pozornie problemy zaczęły się po zmiane dysku na Seagate Barracuda 7200.10 - bo czas już było zamienić czymś "staruszka" Maxtora DiamondMax 10. Ponieważ systemem instalowanym była uparcie moja Vista Ultimate (otrzymana od Microsoftu za aktywny udział w beta-testach), wina spadała zazwyczaj na nią, bo to nowe, bo to nie wiadomo jak stabilne tak naprawdę. Problemy objawiały się a to niemożnością w ogóle zainstalowania systemu, uszkodzonych plikach systemowych po paru dniach użytkowania i notorycznymi BSODami przy przejściu systemu w stan uśpienia lub zaraz po jego powrocie. W międzyczasie także podejrzaną była moja świeżo zakupiona Sky Star 2, jednak i tutaj problem nie leżał.
Winę za ten wielomiesięczny chaos ponosi tylko i wyłącznie chipset napędzający moją płytę główną - Gigabyte GA-P965-S3, a dokładniej wbudowany kontroler SATA w ICH8! Okazało się że problem polegał na nieobsługiwaniu (oficjalnemu) przez niego trybu AHCI. Nie wiedząc o tym i nie chcąc za bardzo pracować z nowoczesnym dyskiem w trybie IDE (straciłbym NCQ, hotplug i inne przyjemności), ów tryb włączałem w BIOSie - w końcu pozwalał, to może, jak często bywało, producent "zhakował" chipset i wyciągnął z niego nieco więcej funkcjonalności. Płytę zmieniłem parę miesięcy przed zmianą dysku - problem w tym czasie się nie ujawniał, bo Maxtor tak "zaawansowany" nie jest.
Moja płyta ma na pokładzie także osobny kontroler SATA, ale zazwyczaj sceptycznie do tych "wynalazków" podchodzę, to też nie chciałem z niego korzystać w ogóle - był zupełnie wyłączony. Przełączyłem się na niego jednak, w ICH8 wyłączyłem AHCI, zainstalowałem od nowa Vistę i nagle jak ręką odjął. Instalacja bez zająknięcia (choć z pendriva było trzeba sterownik załadować), działanie dysku bez zarzutu, a Sleep stabilny jak skała.
Choć Vistę uważam ogólnie za świetny system (już słyszę te pokpiwania "ekspertuf"), także pod kątem czysto użytkowym, te problemy wystawiały moją cierpliwość i zaufanie do niej na ciężką próbę. Co poradzić, że wracając do XP czuję się jak na wygnaniu z ziemi obiecanej, czas Linuksa na desktopach jeszcze nie nadszedł i szybko nie nadejdzie (choć robi się ciekawie, szczególnie w segmencie urządzeń mniejszych i tych zupełnie kieszonkowych), Apple obraża mnie napędami Combo w sprzęcie w roku 2007, a dobrej alternatywy dla Office 2007 (szczególnie OneNote) nie ma.
Teraz mogę znowu się cieszyć w pełni funkcjonalnym i sprawnym kompem. I nawet nie muszę czekać na SP1, bo większość usprawnień wydajnościowych już została wypuszczona przez Windows Update w ciągu paru ostatnich miesięcy. :)
Viśta wio!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz